Muzeum Zamoyskich w Kozłówce

2 listopada 2015

Noś i przy pogodzie

Opublikowano: 02.11.2015, 13:53

Noś i przy pogodzie

Przedmiot, który dziś zainspirował nas do detektywistycznej pracy muzealnej jest powszechnie używany. Sięgamy po niego zwłaszcza jesienią. To zaskakujące, że najczęściej chroni nas przed deszczem, a nie, jak sugerowałaby nazwa, gorącym słońcem. Parasol, bo o nim mowa, miał niegdyś dawać cień. Pierwotne zastosowanie przetrwało w nazewnictwie (łac. umbra, fr. ombre – cień; wł. para sole – przed słońcem). Jedynie francuska nazwa „un parapluie” świadczy, że ten przedmiot miał chronić użytkowników także przed deszczem.

Eksponat z kolekcji Muzeum Zamoyskich w Kozłówce pochodzi z początku XX wieku. Choć jest to bez wątpienia męski dodatek, to staranność jego wykonania oraz dyskretne zdobienia sugerują, że należał on do prawdziwego gentlemana. Nie jest sygnowany i, niestety, nie wiemy, w jakim zakładzie został wykonany. Trudno byłoby go określić, gdyż według zachowanych spisów cechów rzemieślniczych, w latach 20. XX wieku w samym tylko Krakowie funkcjonowało kilkunastu parasolników. A – jak wspominają współcześni parasolnicy – były to czasy, kiedy dobry parasol mógł kosztować tyle, co krowa. Mamy więc do czynienia z przedmiotem elitarnym. To pierwsze nawiązanie do tradycji.

W czasach starożytnych parasol był naprawdę oznaką władzy. Parasole, wyglądające jak baldachimy z materiału, pojawiają się na płaskorzeźbach z Mezopotamii oraz malowidłach egipskich i greckich. Pierwszy parasol służący do ochrony przed deszczem powstał w Chinach. Był wykonany z papieru nasączonego olejem. Cesarz dysponował parasolem koloru czerwonego lub złotego, jego poddani mieli niebieskie parasole. A skoro jesteśmy na Wschodzie – pierwsza ciekawostka – to właśnie orientalne piękności wymyśliły parasole ze specjalnymi rynienkami, w których zbierała się deszczówka. Woda deszczowa była następnie wykorzystywana do zabiegów kosmetycznych.

W Europie pionierem w noszeniu parasola był mnich z Florencji, Giovanni di Marignolli (XIV w.), który był emisariuszem papieskim w Chinach. Najprawdopodobniej stamtąd przywiózł parasol do Włoch. Zapoczątkowana przez niego moda rozwinęła się w pełni dopiero w XVII wieku. Najpierw parasolki zaakceptowały kobiety, potem dopiero mężczyźni. Dość dodać, że jeszcze kilkaset lat temu elegant paradujący z parasolem mógł być oskarżany o afiszowanie swojej odmienności seksualnej. W roku 1756 ówczesna prasa odnotowała „sensacyjny” spacer podróżnika i pisarza Jonasa Hanwaya, przechadzającego się z parasolem ulicami Londynu. Bohater skandalu nabył kilka parasoli w Persji i nosił je, nie bacząc na głosy krytyki, przez blisko 30 lat. Ortodoksyjny pod względem mody Londyn wyprzedzony został przez Paryż. Tu parasolki dla pań i panów stały się popularne już od czasów Ludwika XIV. Złośliwi komentują ten fakt… koniecznością osłony przed blaskiem „Króla-Słońce”.

W roku 1715 we Francji powstał pierwszy składany parasol. W roku 1852 w Anglii, wynaleziono parasol rozpinany na stelażu. Obecny system otwierania i zamykania parasoli opatentował w 1885 roku Amerykanin William Carter. Niemiec Hans Haupt wynalazł na początku XX wieku automatycznie rozkładany parasol. Odkrycie zapewniło mu sławę i zaowocowało powstaniem jednej z najsłynniejszych firm parasolniczych Knirps. Pierwszy sklep z parasolami, James Smith&Sons, został otwarty w Londynie w 1830 roku.

Stelaże parasoli wykonywano z drewna lub fiszbinu. Na taką konstrukcję naciągano materiał nasączony olejem. Rączki parasoli były robione z hebanu lub innego twardego drewna.

Oprócz parasoli o tradycyjnym kształcie i wielkości pod koniec XIX wieku na rynku pojawiły się parasole „fox-frame”, szerokie nawet do 2 metrów. Kolejną ciekawostką może być sposób trzymania parasoli – do XVIII wieku te złożone noszono odwrotnie – tzn. opierano się nie o rączkę, ale czubek parasola.

Wart odnotowania jest również fakt, iż największymi wrogami parasoli byli niegdyś dorożkarze. Uważali oni, że posiadacze parasoli, mając własną przenośną ochronę, nie będą musieli w słotne dni korzystać z popularnej „dryndy”.

I jeszcze opowieść z dreszczykiem. Parasol to ulubiony rekwizyt agentów obcego wywiadu. W czubku parasola można np. ukryć truciznę i użyć jako tajnej broni. W ten sposób KGB likwidowało swych wrogów.

Gdyby Państwo chcieli złożyć życzenia swojemu parasolowi to należy uczynić to 10 lutego. Zamiast życzeń proponujemy jednak właściwą konserwację sprzętu. Tkaninę po zewnętrznej stronie przecieramy gąbką zanurzoną w roztworze mydła, a następnie 2–3 razy spłukujemy (do ostatniego płukania można dodać trochę octu, który ożywi kolor). Druty i inne metalowe części przecieramy szmatką z odrobiną terpentyny lub wazeliny. Parasol można odświeżyć, pocierając tkaninę ściereczką zwilżoną roztworem wody i soli kuchennej. Zacieki z soli łatwo potem usunąć za pomocą szczotki do ubrań.

Na zdjęciach przedstawiamy bohatera naszej opowieści. Dodajmy do niej także informację, że w zbiorach kozłowieckich znajdują się dwa stojaki na parasole. Obydwa pamiętają początek XX wieku. Pierwszy wykonano z wikliny, drugi został wykuty w żelazie.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.