Ten mały, ale jakże interesujący przedmiot, znajduje się w pudełku na biżuterię, w witrynie Małego Salonu Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Być może nie robi tak dużego wrażenia, jak sąsiadujące z nim pierścienie ozdobione kamieniami szlachetnymi. Krzyżyk relikwiarzowy, wykonany ze złota, ma zaledwie 61 mm długości. Jest prosty, pozbawiony ozdób, z lekko profilowanymi krawędziami. To wyrób polski, pochodzący z 2. połowy XIX wieku. To, co najciekawsze, znajduje się wewnątrz. W środku przegródki wyściełanej czarną tkaniną umieszczono szczątki organiczne zanurzone w skrystalizowanej substancji konserwującej.
Historia krzyży relikwiarzowych jest związana z matką cesarza Konstantyna Wielkiego, świętą Heleną. Podczas pielgrzymki do Jerozolimy (lata 326–238 n.e) pozyskała wiele relikwii, w tym m.in. fragmenty krzyża Chrystusa. Relikwie podzielono na maleńkie części (partykuły) i, według mody włoskiej, umieszczano je w bogato zdobionych krucyfiksach. Najczęściej krzyże relikwiarzowe miały kształt krzyży łacińskich. Podobnie jest i w naszym przypadku. Tak zabezpieczane relikwie przekazywano następnie do kościołów i klasztorów w Europie. Warto nadmienić, że jeden z fragmentów Krzyża Chrystusa znajdował się w lubelskim klasztorze oo. Dominikanów na Starym Mieście. Dodajmy, że „lignum vitae” to jedna z najcenniejszych relikwi „arma Christi”: korony cierniowej, włóczni, tuniki czy chusty św. Weroniki. Funkcja krzyży relikwiarzowych była zróżnicowana. Niektóre znajdowały się na stałe w ołtarzach głównych, inne były wystawiane podczas specjalnych uroczystości kościelnych, jeszcze inne były wykorzystywane jako krzyże procesyjne. Największy kult relikwii (a także ich liczne peregrynacje) to okres średniowiecza. W tym czasie relikwie trafiały nie tylko do kościołów, ale także były nabywane przez władców. A że przykład szedł z góry, handel relikwiami kwitł w najlepsze. Te sprawy miały uregulować zapisy z soboru laterańskiego (1215 r.) oraz trydenckiego (1545–1563).
Możemy tylko domyślać się, co kryje kozłowiecki krzyżyk. Szczątki organiczne sugerują, że zawierał on relikwie pierwszego stopnia. To szczątki jakiegoś świętego, na przykład krew świętego, jego kości, skóra czy włosy. Choć zabrzmi to makabrycznie, to do współczesnych czasów doczesne szczątki osób błogosławionych i świętych są przedmiotem kultu, a co za tym idzie – handlu.
Krzyżyk z naszej ekspozycji trafił do Muzeum Zamoyskich w Kozłówce w roku 1956 ze Skarbca Emisyjnego Narodowego Banku Polskiego w Warszawie. To spuścizna po Funduszu Obrony Narodowej. Został on utworzony w 1936 roku w celu uzyskania dodatkowych środków na dozbrojenie polskiej armii. Gromadził pieniądze pochodzące ze sprzedaży nieruchomości i ruchomości stanowiących własność państwa, dotacji skarbu państwa oraz darów i zapisów osób prywatnych i instytucji (np. kosztowności, zboże). Łącznie na FON zgromadzono około 1 mld złotych. Gotówkę przeznaczono na dozbrajanie wojska, zaś dary rzeczowe w złocie i srebrze wywieziono w 1939 roku za granicę. Tam podzielono go na część „srebrną” i „złotą”. W roku 1947 majątek FON został przekazany do Polski. Znaczną część złota i srebra przetopiono na sztaby, zaś najcenniejsze sztuki biżuterii trafiły do Kancelarii Cywilnej Prezydenta RP, muzeów (kolekcję posiada Muzeum Narodowe w Warszawie) oraz placówek „Desa” i „Jubiler”.
Dzięki hojności NBP Muzeum Zamoyskich także może poszczycić się pamiątkami po słynnym złotym FON-ie.
Komentarze