Według kalendarza chińskiego 8 lutego 2016 roku rozpoczął się Rok Małpy. W chińskim zodiaku małpa symbolizuje ciekawość świata, inteligencję oraz kreatywną energię. Jest znakiem poszukiwaczy i odkrywców, a także geniuszy. Małpa pojawia się zawsze tam, gdzie może sama o sobie decydować, tworzyć nowe możliwości, kreować wydarzenia. Jej największym wrogiem jest nuda. Z ciekawością czekamy na to, co przyniesie bieżący rok, a jego patronka skłoniła nas do poszukiwań wizerunków małp wśród kozłowieckich eksponatów.
Pierwszy – czyli fotografia – jest bardzo oczywisty. Pamiątkowe zdjęcie Michała Zamoyskiego (1901–1957), młodszego syna II ordynata kozłowieckiego, Adama (1873–1940), zostało zrobione w Afryce. Michał wyjechał tam wraz z żoną, Marią z Brzozowskich (1902–1982), w roku 1929. Małżonkowie osiedli w Angoli, na farmie „Boa Serra”, położonej w okolicy Huambo. Założyli tam i uprawiali z powodzeniem kawę. Nie kryli swej fascynacji Afryką i sympatii dla rdzennych mieszkańców tego kontynentu. Mogą o tym świadczyć zdjęcia oraz prowadzony przez Zamoyskich „Dziennik podróży do Angoli”. Z jednej z takich wypraw pochodzi wzmiankowana fotografia z wdzięcznie pozującą małpką na ramieniu Michała.
Drugi wizerunek małpki z kolekcji naszego Muzeum jest co najmniej dyskusyjny. Stworzenie, które przypomina trochę małpkę, zdobi pokrywę zabytkowej wazy fajansowej z Delft. Stworzonko, znajdujące się na szczycie naczynia, może pochwalić się imponującym ogonem oraz…czerwonym noskiem. Plamka czerwieni niejako łamie prymat rządzących tu kolorów: bieli i kobaltu. Przyjrzyjmy się zatem miejscu powstania tego imponującego naczynia dekoracyjnego. Trop prowadzi nas do Holandii. Miasto Delft było znane z wyrobu ceramiki już w wieku XVII. Jej ówcześni wytwórcy inspirowali się głównie wyrobami z Włoch i Hiszpanii. Trudno jednak było sprostać wymaganiom klientów i konkurencji produktów z porcelany i fajansu pochodzących z Chin. Odrodzenie manufaktur Delf zawdzięcza kryzysowej sytuacji na Dalekim Wschodzie i powstaniom w Chinach w XVII i XVIII wieku. Z powodu wstrzymania eksportu wyrobów z Chin postawiono na rodzimą produkcję. Nowe manufaktury w Delft (a było ich w tym czasie około 20) nawiązywały do wzorów wschodnich. Po pierwsze – kolorem. A był to kobalt kładziony na białym tle. Ten rodzaj fajansu nazywa się „błękitny delft” (Delfts Blauw). Na naczyniach pojawiają się typowe ornamenty Dalekiego Wschodu, np. motywy kwiatowe, a potem scenki rodzajowe rodem z Niderlandów. Błękitne fajanse szybko znalazły zbyt. Już od połowy XVII wieku zaczęto je sygnować. Dzięki imigrantom z Holandii manufaktury fajansu „delft-ware” zaczęły powstawać również w Anglii. Ciekawostką jest sposób zdobienia naczyń. Podobno rzemieślnicy pod koniec XVIII wieku zaczęli wycinać wzory z papieru, które potem przykładali do naczynia i obsypywali pigmentem. Powstały w ten sposób kontur był dekorowany dalej ręcznie. Waza z kozłowieckiej kolekcji, powstała w warsztacie „De Drye Vergulde Astonnekens” Petera Gerritsza Kama na początku XVIII wieku, jest dekorowana bogatym wzorem roślinnym, m.in. stylizowanymi piwoniami. Na szczycie kopuły naczynia usadowił się bohater naszej opowieści. Czy jednak jest to małpka czy też raczej chiński lew, pies Fo (częsty detal dekoracyjny), czy też może chimera? Wyboru gatunku stworzenia dokonają Państwo sami, pamiętając jednak, komu sprzyja rozpoczynający się właśnie Rok Małpy.
Por. tekst: Stanisław Gieżyński, Weronika Kowalkowska, „Ceramika z Delft”, „Weranda” maj 2008.
Komentarze